niedziela, 31 stycznia 2016

Kacze języczki i stuletnie jajo - dziewczyna Ramen!

Pisaliśmy już kiedyś o tym miejscu (możecie poczytać tutaj), jednak zmieniło się ono na tyle, że mam poczucie, że trzeba to powtórzyć. O ile Yellow Dog był „fusion”, o tyle Ramen Girl of Yellow Dog to już zupełny odjazd. Nie znam połowy składników w menu, co od razu sprawia, że czuję się „wyzwana”. Druga połowa to smakołyki, o których się czyta lub ogląda w filmach dokumentalnych, a więc jeśli nadarza się okazja do ich skosztowania, nie można tego nie zrobić. Rozpoczynamy od stuletniego jaja z kawiorem ślimaczym!

czwartek, 17 września 2015

Co pije Wielka Niedźwiedzica?

Rzadko piszemy o miejscach, w których się nie je. Może to błąd, dlatego spieszę z naprawą. To miejsce urzekło mnie, a jeszcze wcześniej urzekły mnie produkty tu serwowane. Otóż chodzi o złoty napój bogów, piwo. Do tego niekłamana filozofia slow food. Czegoś takiego nie mogłam nie opisać. Z resztą trzeba wspierać podkarpackie inicjatywy, a te z Bieszczadów to już w szczególności. Jedyna szansa, by spróbować lanego piwa z Bieszczadzkiej Wytwórni Piwa Ursa Maior poza górami – na krakowskim Kazimierzu (Ursa Maior Concept Store&Pub).

niedziela, 23 sierpnia 2015

Uczta mięsożerców - Ed Red

Jakiś czas temu zamknięto jedną z najlepszych restauracji w Krakowie – Ancorę (wspomnienie tutaj). Pomyślałam, że to wielka szkoda, gdzie teraz spróbuję znakomitej kuchni pana Adama Chrząstkowskiego, kucharza polskiej prezydencji UE, prowadzącego programy w popularnej telewizji kulinarnej? Na szczęście szybko okazało się, że pan Adam będzie teraz gotował w nowej restauracji specjalizującej się w wołowinie. Tym sposobem trafiłam do Ed Red


wtorek, 26 maja 2015

A po drugiej stronie Wisły też mają dobre lody!


Nadeszła wiosna, i choć póki co deszczowa, to zdarzyło się już kilka słonecznych dni. A jak słoneczna niedziela – to lody. I wiadomo, iż w Krakowie wszyscy chodzą na Starowiślną, ale ja tym razem byłam po drugiej stronie Wisły. Na Staromostowej z kolei (tak, żeby nikt nie miał wątpliwości, w jakim wieku są ulice w Krakowie). Usłyszałam, że działa tam od jakiegoś czasu malutka lodziarnia z oryginalnymi smakami lodów. Trochę się wahałam, ale gdy usłyszałam, że akurat jest weekend serowy – popędziłam, gdyż lody o smaku gorgonzoli z orzechami – to musi być coś!

niedziela, 8 marca 2015

Śladami Pana Nowickiego - Wielopole 3

Niedługo po tym, jak popełniłam pochwalny tekst o Zupitto, w Gazecie Wyborczej pojawiła się recenzja Pana Nowickiego. Znany krytyk kulinarny odwiedził lokal na Madalińskiego i…nie smakowało mu. A to, że niedosolone, a to, że niesmaczne. No cóż…nie muszę mieć takiego samego gustu. Myśląc jednak, że to jednorazowa rozbieżność zdań, przeczytałam kolejną opinie Pana N. na temat innego miejsca specjalizującego się w kuchni zdrowej, wegetariańskiej i bezglutenowej. Tym razem była bardzo pochlebna, więc postanowiłam odwiedzić to zielone miejsce i sprawdzić czy moje podniebienie, aż tak różni się od profesjonalnego. W ten sposób trafiłam do restauracji Wielopole 3.


poniedziałek, 26 stycznia 2015

Zadbaj o zdrowie i zjedz zupę!

Jedząc „na mieście” zazwyczaj szukamy nowych doznań, wrażeń smakowych, inspiracji kulinarnych, relaksu. Czasem szukamy oszczędności czasu i zwolnienia nas z obowiązku przygotowania posiłku. Rzadko szukamy zdrowia. Całe szczęście zdrowe gotowanie robi się coraz bardziej modne. W miejscu, które chciałam Wam przedstawić, zdrowie to priorytet. A dodatkowo znajdziecie tu również relaks, inspirację, a nawet oszczędność czasu, jeśli akurat tego potrzebujecie. Tak jest w Zupitto.


czwartek, 18 grudnia 2014

Coś słodkiego na zimową depresję - U lala!



Jakiś czas temu mieliśmy przyjemność uczestniczyć w warsztatach zorganizowanych w Zen Sushi Bar (dokładnie możecie przeczytać o tym tutaj). A że niektórzy są w czepku urodzeni to Kadr-owej udało się zgarnąć małe co nieco. Oprócz zacnego trunku o japońskim pochodzeniu (o różnych rodzajach sake czytajcie powyżej) otrzymaliśmy zaproszenie do cukierni U lala, która raczyła bloggerów deserami inspirowanymi wschodem. Trochę czasu upłynęło, ale  w końcu nadszedł ponury zimowy czas i kupon na słodkości zyskał na wartości (aż mi się zrymowało).

niedziela, 30 listopada 2014

Dla trawojada i nie tylko



Wszyscy pewnie znacie to miejsce, ale bywam tu tak często, że musiałam w końcu opisać. Może w takim razie będzie krótko i na temat, a i tak wydaje mi się, że lokal obroni się sam, od dawna zresztą nie potrzebuje już reklamy. Bar sałatkowy to pomysł nie nowy, jednak ulepszenia jakie zastosowano w Chimerze czynią go najlepszym barem sałatkowym w jakim zdarzyło mi się być. Po pierwsze - wystrój – niewielka powierzchnia, uroczo zagracona starociami i mnóstwem świeżej roślinności. W skrzynkach piętrzą się pękate dynie, zielone cukinie i poczciwe kapusty. Na rozpalonej kozie stojącej w kącie pieką się ziemniaczki w mundurkach. Nastrojowe światło z różnokolorowych lampionów sprawia, że szczególnie w zimowe popołudnia jest tu niezwykle przytulnie. Latem otwierane są przeszklone ściany i ma się wrażenie, że praktycznie cały lokal jest na świeżym powietrzu.

piątek, 17 października 2014

Kulinarne wyzwania, czyli wycieczka na Morawy

Kuchnia czeska kojarzy się wszystkim dość jednoznacznie i nieciekawie – knedliki, smażony ser, piwo…Rumiany pan przy kości dobrze bawi się za barem. Wesoło, swojsko, ale niezbyt spektakularnie. Czy tak jest w rzeczywistości? Według mnie – i tak, i nie. Na pewno u naszych południowych sąsiadów można zjeść tanio i dobrze. Moja wątroba odchorowała tę wycieczkę, ale myślę, że było warto. A znalazło się nawet parę kulinarnych perełek, których się nie spodziewałam.

niedziela, 28 września 2014

Pasja jedzenia - pasja tworzenia - ZEN

Po przygodach KADR-owej w TAO, nadeszła pora na poważną naukę w ZEN. Tym razem cała ekipa Trójspojrzenia mogła skorzystać z zaproszenia Basi. O ZEN słyszałam już nie raz, miejsce bowiem słynie z dobrego sushi. Tym bardziej ucieszyłam się, że oprócz degustacji, będziemy mogli skorzystać z instruktażu i pobawić się we własnoręczne przygotowywanie japońskich specjałów. 



sobota, 13 września 2014

Jedzenie z pasją w Tao by Zen - degustujemy

I znów zrobiło się w Trójspojrzeniu degustacyjnie, tym razem jednak azjatycko (czyli to co KADR-owa lubi najbardziej!)! W ostatnią niedzielę zaproszeni zostaliśmy bowiem na "degustację z pasją" do Tao by Zen. Było energetycznie, entuzjastycznie a czasem wręcz ogniście! Jedno, co trzeba przyznać - pasji nie brakowało! 


wtorek, 1 lipca 2014

Turecka "ulica" w Krakowie

Jakiś czas temu na stronach Urzędu Miasta odbywał się konkurs na kulinarny symbol miasta. W szranki stanął obwarzanek, lody na Starowiślnej, zapiekanki z Placu Nowego i kiełbaski spod Hali Targowej. Wygrał obwarzanek, chyba ze względu na turystów, wszak, aby docenić pozostałe propozycje, trzeba w naszym mieście pobyć trochę dłużej, poczuć atmosferę powłóczyć się bez celu, aż człowiek naprawdę zgłodnieje. Jednakże jeśli mowa o Hali Targowej i krakowskich specjałach – odkryłam nową, ciekawą propozycję – Krakowski Kumpir. Kilka razy widziałam już pracowitą ekipę na modnych wydarzeniach „jedzeniowych” na różnych placach, nigdy nie udało mi się jednak spróbować od nich niczego. Postanowiłam zatem udać się do źródła. W jednej z budek na placu targowym serwują przeciekawy fast food, no może „street food”. I nikogo tu nie chcę obrażać – to taki trochę zdrowszy fast food, nie ma tu szalonej ilości tłuszczu i cukru. W roli głównej – ziemniak. Duuuuży ziemniak.

piątek, 20 czerwca 2014

Tarantiro Slow Food Burger, czyli Ruczaj też ma swoje burgery!

Wycieczki rowerowe sprzyjają nie tylko poprawie kondycji, ale i poznawaniu nowych kulinarnych zakątków sąsiedztwa. Tym razem wybrałam się na mała przejażdżkę po Ruczaju, aby wykonać moją dzienną normę ruchu a tu... zaskoczyło mnie jedzenie! I tyle było z rowerowego spalania kalorii, bo oprzeć się nie mogłam. Tym bardziej, że toż to ruczajowa nowość - food truck w samym centrum Ruczaju, na skrzyżowaniu z wielką Grota Roweckiego!


Szczęście miałam, bo podobno trafiłam na pierwszy, oficjalny dzień otwarcia. A tam już klientów sporo i wydawanie jedzenia szło pełną parą!

niedziela, 15 czerwca 2014

Kiedy wino walczy o palmę pierwszeństwa z jedzeniem - degustcja w Garaż Food&Wine

Dzięki uprzejmości Beaty Cora (z którą zapoznaliśmy się w MooMoo) w ostatni piątek mieliśmy przyjemność gościć na degustacji w Garaż Food&Wine. Dla mnie decyzja o wybraniu się tam nie była prosta - alternatywą było obejrzenie jak Meksyk próbuje ograć Kamerun w piłkę kopaną. Finalnie wybraliśmy z Agatą degustację - i to był dobry wybór!






wtorek, 3 czerwca 2014

Sri Lanka - czyli ryż i curry... a i jeszcze dhal


Przyszła pora żeby opisać kolejną z naszych eskapad o lekkim zabarwieniu kulinarnym. Tym razem nasz wybór padł na Sri Lankę - między innymi ze względu na fakt, że wiele osób mówi i pisze o kuchni lankijskiej jako o mieszance kuchni tajskiej i indyjskiej. A jako, że za kuchnią tajską przepadamy, więc decyzja nie była trudna.

Gdyby ktoś kazał mi opisać kulinarne wrażenia z podróży w maksymalnym skrócie wymieniłbym trzy słowa: ryż, curry i dhal. To gdyby miało być w skrócie, ale nie będzie...

niedziela, 1 czerwca 2014

Regionalna rewolucja - U Schabińskiej


Niektóre miejsca potrzebują rewolucji. To miejsce zdecydowanie jej potrzebowało. Hotel Perła w Jaśle było to miejsce zupełnie nijakie. Wiecznie świecące pustkami, z białymi płytkami w sali restauracyjnej oraz wonią piecyka gazowego unoszącą się powietrzu w zimną grudniową noc. Jedyna moja wizyta z tamtych czasów skończyła się na piwie, które Pan Kelner przyniósł chyba z pobliskiej stacji benzynowej, gdyż nie spodziewał się tylu (12!) gości w sobotę wieczorem. Nie wiem, czy zaproszenie Magdy Gessler było aktem desperacji właścicieli, czy też zwyczajnym chwytem marketingowym. Wiem, że o knajpie na chwilę zrobiło się w regionie głośno, a lokal w końcu stał się „jakiś”. No właśnie, tylko jaki…

czwartek, 1 maja 2014

Najlepsze flaki w Beskidzie Niskim - Hotel Radocyna

W Beskid Niski wracam jak do domu. Tu najlepiej odpoczywam, zmieniam perspektywę, łapię dystans.  To tu można przejść 17 kilometrów i nie spotkać żywej duszy. A jak już się przejdzie i zechce kogoś spotkać to można zajść za skraj nieistniejącej już wsi Radocyna i przywitać się z Panią Wiolą w Hotelu Radocyna. Teren Beskidu Niskiego to kulinarny miks kuchni łemkowskiej (o tym możecie przeczytać tutaj), prostych, ale jakże zacnych wyrobów pasterskich oraz tradycyjnej polskiej kuchni chłopskiej. Dziś  kategoria trzecia – w połączeniu z turystycznym zacięciem. 

sobota, 5 kwietnia 2014

Wszechobecny fusion, czyli jedzenie w Singapurze

Marzec był miesiącem azjatyckich podróży! Jednym z miejsc w którym spędziłam 4 gorące dni (upał w mieście był czasem nie do zniesienia, nawet pora nocna nie za bardzo pomagała...) był Singapur. Miasto przez wielu krytykowane za przesadną sterylność, niesamowitą ilość czyhających na wszystkich kar (za śmiecenie, żucie gumy, jedzenie na ulicy czy... sikanie w windach!) i maksymalne uporządkowanie we wszelkich aspektach życia. Na mnie jednak wywarło ogromne wrażenie, i to ogromnie pozytywne!

Ale o jedzeniu miała być mowa, więc... 

niedziela, 30 marca 2014

Ulubione ciasto Ernesta Hemingway'a




Mimo, iż z tym przepisem zapoznawałam się tuż przed Bożym Narodzeniem, to deser ten zdecydowanie bardziej pasuje mi do nadchodzących Świąt Wielkanocnych. Leciutkie, słodko-kwaśne i super-szybkie. Ulubione ciasto Ernesta Hemingway’a. Dodatkowo nie mogłam oprzeć się wypróbowaniu go ze względu na osobę polecającą przepis. Ci, którzy czytali moje poprzednie wpisy mogli się już zorientować jakiego radio słucham najchętniej. Otóż na antenie Trójki, w samą Wigilię, ciasto to przygotował sam Piotr Kaczkowski. Pomiędzy lepieniem uszek, a doprawianiem karpia, wsłuchiwałam się w stukanie łyżeczki o puszkę w radiowym studio i pilnie zapisywałam recepturę. Jak Pan Piotr poleca jakąś płytę to jej słucham, skoro poleca ciasto – to je robię.

niedziela, 16 lutego 2014

Białe trufle - o legendarnym szefie kuchni


Gdy książkę polecają Michel Moran („oddawaj fartucha!”) i Beata Tyszkiewicz, to ja zaczynam się niepokoić. Nie, żebym nie lubiła Pani Beaty, być dziewiętnastowieczną damą w XXI wieku nie jest łatwo. Jednak te dwa nazwiska, plus nieco obnażona niewiasta na okładce, ostudziły mój zapał. Tak rozpoczęłam lekturę wydanej w zeszłym roku powieści „Białe trufle” M.N. Kelby. Głównym bohaterem jest Georges Auguste Escoffier – legendarny szef kuchni, gotujący m. in. w Paryżu i Londynie. Postać jest zarysowana bardzo wyraziście – wielowymiarowo, autorka pokazuje zarówno ciemne jak i jasne strony geniuszu. Trudno rozeznać się, co jest faktem historycznym, a co fantazją literacką (książka zdecydowanie nie jest biografią), jednak życie mistrza kuchni z przełomu wieków ukazane jest niezwykle barwnie. Może raczej smakowicie i pachnąco. 

sobota, 1 lutego 2014

Papa's burger, czyli rozpoznajemy nowe, miejskie trendy

Dzisiaj będzie krótko i na temat. Pewnego, jeszcze nie tak mroźnego, zimowego wieczora, znalazłam się w okolicach Ronda Mogilskiego wraz z dwoma Towarzyszkami Jedzenia. Wieczór zapowiadał się winno-filmowy, a wiadomo, że takiego wieczora nie można na pusty żołądek celebrować. Tak więc jeszcze przed pierwszym łykiem czerwonego trunku zdecydowałyśmy się na równie wykwintną kolację w postaci burgerów. A że ostatnie miejskie trendy stawiają na burgery w wersji slow food, z dobrych składników i z sensownymi dodatkami, zdecydowałyśmy się na mieszczący się przy Rondzie Mogilskim Papa's burger.


niedziela, 12 stycznia 2014

BlogerChef – w sieci przepisów – recenzja

Jakiś czas temu otrzymaliśmy od Wydawnictwa MUZA S.A. naszą pierwszą książkę do recenzji – "BlogerChef – w sieci przepisów".

Książka ta jest podsumowaniem konkursu BlogerChef zorganizowanego przez Katarzynę Szatkowską i Marka Bielskiego. Konkurs skierowany był do blogerów i składał się z 5 półfinałów (czy to nie powinno dawać 2,5 finału w rezultacie? ;)) oraz etapu finałowego. Zasady pracy na poszczególnych etapach konkursu znajdziecie w książce, podobnie jak informacje o przebiegu i zwycięzcach.


czwartek, 9 stycznia 2014

Tęskniąc za audycją w radiowej Trójce

Uwielbiam czytać o jedzeniu. O tym jak się je przyrządza, skąd pochodzą konkretne potrawy, opisy doznań smakowych. Uwielbiam czytać o winie. O tym jak je produkować, jakie nuty można wyczuć na języku i jak złożony ma bukiet (choć najczęściej to snobistyczne bzdury). A jeśli przy okazji mogę poczytać o mniejszościach narodowych, liznąć nieco architektury i poczuć klimat celtyckiego mitu, to już nic mi więcej w książce nie potrzeba. Takie są „Kulisy Kulinarnej Akademii” Marka Brzezińskiego.
Wszyscy, którzy dość regularnie z rana słuchają radiowej Trójki poznali już styl tego Pana. Dziennikarz, anglista i psycholog z wykształcenia, znany głównie jako korespondent Polskiego Radio we Francji. Jakieś półtorej roku temu dwa razy w tygodniu mogliśmy posłuchać krótkiej audycji pod tym samym tytułem co książka. A w niej niezwykle barwne opisy jak przyrządzić np. perliczkę po normandzku, pierś kaczki w pomarańczach czy żabnicę z brokułami i kalafiorem. Wszyscy, którzy słyszeli Pana Marka w eterze znają już ten niezwykle specyficzny styl. Długie, wielokrotnie złożone zdania, rozbudowane dygresje, barwne metafory i porównania. Odnośniki do historii. A to wszystko oprószone poczuciem humoru. I tak samo Pan Brzeziński pisze.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Alchemia od Kuchni - śniadaniowe TAK!

Śniadania na mieście to dla nas strasznie fajny sposób, żeby od rana wyjść z domu i dobrze zacząć dzień. Stanowczo częściej robimy to w lecie niż zimą, ale każda pora roku jest dobra. Alchemię od Kuchni odwiedzałam kilkukrotnie latem oraz jesienią, gdyż ze względu na jej lokalizację była świetnym miejscem spotkań aby rozpocząć sesję zdjęciową z moimi fotograficznymi klientami. Stąd też udało mi się spróbować większości dań ze śniadaniowej listy Alchemii. Nie wiem, czy to samo menu jest tam nadal w wersji zimowej, ale wspomnienia jesienne mam tak dobre, ze nie mogłam się oprzeć, aby Alchemię opisać.


czwartek, 2 stycznia 2014

Kura, czyli co było a nie jest...

W okresie międzyświątecznym przyszedł czas (zwany przez niektórych czasem wolnym), a z nim przyszed i czas na odkurzenie zaległości. Po przejściu przez wszystkie miejsca w których już byliśmy ale niestety nie zdaliśmy z tych wizyt relacji na Trójspojrzeniu wyszło nam, że niestety nie jesteśmy zbyt systematyczni... Cóż, może 2014 okaże się dla nas łaskawszy. Tak czy inaczej, jednym z miejsc, które zostały przez nas wypróbowane jeszcze wczesną jesienią była podgórska Kura Noodle shop & more.


wtorek, 31 grudnia 2013

I znów byliśmy Najedzeni (i to Fest!)!

Festiwalu Najedzeni Fest nie trzeba chyba już nikomu przedstawiać. Pomimo, iż "Jesień" to dopiero druga jego edycja (jak można się łatwo domyśleć, pierwsze było "Lato" :)), to jest to impreza, która już na stałe zagościła w świadomości krakowskich łasuchów. I dobrze, bo na prawdę warto Najedzonych odwiedzać!

Pomimo, iż od jesieni trochę czasu już minęło i mamy oficjalnie kalendarzową zimę, pogoda nadal jesienna, więc recenzję nadal warto chyba dodać... :)


piątek, 20 grudnia 2013

Małe jest piękne czyli do przeczytania po drodze do domu


Miałam ogromny apetyt na tę książkę. Tytuł i nazwisko autora sugerowały, że nie zmęczę się przy czytaniu, że mogę zakopać się pod kocem, nalać sobie kieliszek wina (albo dwa) i przetrwać jakoś grudniowy dzień, a właściwie tę nędzne ochłapy, które z dnia pozostały. Otóż…nie zdążyłam. Nazwanie tej pozycji książką to dużo powiedziane. Połknęłam ją w godzinkę, a biorąc pod uwagę, że zaczęłam w tramwaju to właściwie jej nie zauważyłam. Ale koniec ze złośliwościami, skoro tu się znalazła to znaczy, że jednak zauważyłam. 
Wyznania francuskiego piekarza” to nieprzekłamany tytuł tej miniaturki. Peter Mayle, autor bestsellerów „Rok w Prowansji”, „Dobry rok” i paru innych południowofrancuskich opowieści, tym razem spotkał się z piekarzem z krwi i kości – Gerardem Auzetem - i spisał jego doświadczenia. Nie mogę za wiele tu napisać, bo opowiem Wam całą książeczkę. Zaznaczę jednak, że są to niezwykle fachowe uwagi.

wtorek, 12 listopada 2013

Augusta, czyli pierwszy zwrot na lecie bloga!


MS: Jakiś czas temu zorientowaliśmy się, że minął rok od kiedy piszemy tego bloga. Jak się zorientowaliśmy, tak minęło jedynie 1,5 miesiąca i już umówiliśmy się na "odświętne" spotkanie. Na miejsce spotkania wybraliśmy Augustę, restaurację na barce, która stacjonuje blisko krakowskiej Kładki Bernatki, bo okazja była wyjątkowa, a strona internetowa głosi, że to "restauracja inna niż wszystkie".

Prosto, tradycyjnie i barowo - Lunch Bar TU

W pewne dość chłodne, październikowe popołudnie znalazłem się w potrzebie. Potrzebowałem zjeść coś w miarę szybko, tanio i w okolicy Placu Matejki. Gdyby pora roku była inna zapewne wybrałbym się do Glonojada, ale jako że było chłodno i wietrznie postanowiłem - tym razem musi być mięso. Nie zastanawiając się długo wybrałem Lunch Bar TU - bo był pod ręką i swoim wyglądem obiecywał to, że zjem szybko i niedrogo.

Po wejściu zachowałem się do bólu klasycznie i zamówiłem rosół i kotlet schabowy z frytkami i zasmażaną kapustą - pamiętajcie, było zimno i byłem głodny więc sięgnąłem po najprostszy wybór. A wybór w w menu jest nawet dość ciekawy.

niedziela, 10 listopada 2013

Na wschód! C.K. Monarchia w Przemyślu


Żeby na chwilę wybrać się w podróż do przeszłości wystarczy pojechać na wschód. I to nie trzeba jechać daleko (choć i te dalsze wyprawy uwielbiam – o czym możecie przeczytać w postach o Rumunii). Wystarczy 200 km od Krakowa. Przemyśl. Miasto, które zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Tu czuć niegdysiejszą wielokultorowość, która kiedyś panowała w Polsce, gdzie Żydzi, Ukraińcy, Polacy (i Bóg wie kto jeszcze) żyli wspólnie jako sąsiedzi. Obdrapane kamienice, bramy, do których trochę strach zaglądać, Szwejk wyglądający zza rogu ulicy – to wszystko tworzy jedyny w swoim rodzaju klimat, którego nie zaznacie na zachodzie, choćbyście bardzo się starali. Chcąc pozostać w takiej atmosferze także na obiad – trzeba odwiedzić restaurację CK Monarchia.